Kochani, znamy się nie od wczoraj. Niektórzy z Was odwiedzają mnie już prawie 2 lata, a ja zdążyłam poznać Wasze radości i troski na temat dorosłych i dziecięcych talentów. Na temat dziecięcego rozwoju i swobodnego uprawiania sztuki wspólnie z dzieckiem także. Dziś chciałabym się rozprawić z tą ciemniejszą stroną. Jeśli chcecie wspierać rozwój swoich pociech poprzez rysowanie, malowanie i wykonywanie wszelakich prac plastycznych, sprawdźcie czy przypadkiem któraś z poniższych obsesji, nie robi Wam kreciej roboty.
Z moich dotychczasowych obserwacji i bezpośrednich rozmów z Wami wynika, że najczęściej to właśnie te 7 dorosłych obsesji, których niejednokrotnie nawet nie jesteście świadomi, psują Wam dobrą zabawę, uniemożliwiają swobodne działanie, a tym samym sabotują Wasze staranie.
Jeśli któraś z nich dotyczy Was osobiście, wartą się z nią rozprawić, aby Wasze wysiłki nie poszły na marne, a Wasze dzieci mogły wyciągnąć z zajęć plastycznych wszystko co najlepsze.
1. Obsesja wrodzonego talentu
Ustalenie, czy dane dziecię ma talent plastyczny, czy też go nie ma, często urasta do rangi problemu, z którym rodzic natychmiast musi się rozprawić. Najlepiej jeszcze przed ukończeniem przez potencjalnego geniusza trzeciego roku życia. Bo jeśli dziecko nie ma talentu to przecież szkoda zachodu, prawda? Z drugiej strony, jeśli mały artysta tworzy dużo i chętnie od razu korci nas, aby przypiąć mu łatkę tego uzdolnionego. Nie tędy droga, Kochani.
Jeśli chcecie wspierać dziecięcy rozwój poprzez sztukę, nie szufladkujcie i wyzbądźcie się wszystkiego, co wiecie na temat talentów, a już zwłaszcza tych wrodzonych.
Przekonanie, jakoby talent plastyczny miał coś wspólnego z genetyką, jest tak silnie zakorzenione, że temat ten wymaga wytoczenia najcięższych dział. Zrobimy to innym razem.
Dziecięcej twórczości nie można krępować żadnymi uprzedzeniami. Nie wolno jej stygmatyzować. Dziecięca sztuka ma być swobodna, spontaniczna i radosna – dokładnie taka jaką ukształtowała ją ewolucja, bo to właśnie entuzjazm jest najlepszą pożywką dla ludzkiego mózgu i motorem wszelkiego rozwoju.
Nie ma najmniejszego znaczenia, czy w czyimś mniemaniu dziecko ma talent, czy też go nie ma.
Każde dziecko jest zdolne. Każdy może uprawiać sztukę.
Natomiast dzieci bezwzględnie powinny to robić, bo potrzeba tworzenia z racji samego tylko urodzenia leży w ich naturze. To genialny mechanizm harmonijnego rozwoju motorycznego, intelektualnego, emocjonalnego i społecznego. I jest tym bardziej skuteczny im więcej frajdy ze sobą niesie.
Talent w powszechnym rozumieniu tego słowa to tylko zbędny balast.
2. Obsesja czasu i miejsca
Ściśle powiązana z Obsesją wrodzonego talentu. Zauważyłam, że dorośli bardzo często oceniają poziom dziecięcych zdolności na bazie tego, ile czasu poświęca ono na wykonanie swojego dzieła.
Moje dziecko nie ma talentu plastycznego. 5 minut rysowania i jest po wszystkim.
albo tego czy tworzy w skupieniu godnym wielkiego mistrza, czy wręcz przeciwnie – wszędzie go pełno i roznosi kredki po całym mieszkaniu.
Malowanie z moim dzieckiem to zwykła strata czasu. Namaluje 3 kreski, a biega przy tym i skacze, że nie sposób go uspokoić.
Takie zachowanie wcale nie świadczy o braku twórczych predyspozycji albo o tym, że dziecko niewiele wynosi z zajęć plastycznych. Dla kilkuletniego malucha 5 minut rysowania to cała wieczność. To 5 minut wytężonej pracy, którą muszą wykonać małe dłonie. Czy naprawdę to takie dziwne, że tak mozolny i długi trening, przygotowujący m.in. do nauki pisania w przyszłości, dziecię woli rozłożyć sobie w czasie?
Czy ktokolwiek idąc pierwszy raz na siłownię, katuje swój brzuch przez 3 kwadranse, czy może raczej zaczyna od krótkich 5-minutowych serii?
Jeśli Wasze dziecko potrafi rysować przez calutkie 5 minut, a malowanie sprawia mu tyle frajdy, że entuzjazm aż wychodzi mu uszami, powinniście się tylko cieszyć. Wasze dziecko fantastycznie się rozwija.
Nie przewracajcie oczami, kiedy po raz 3 w ciągu dnia dziecko poprosi Was o farby, żeby namalować „tylko” kilka kresek. Lepiej pomyślcie o stałym dostępie do kredek i nielimitowanej ilości arkuszy papieru.
3. Obsesja końcowego efektu
W obliczu wszystkiego, co zostało wyżej napisane, mam nadzieję, że to tylko formalność.
Najważniejsze w dziecięcym uprawianiu sztuki jest sam proces tworzenia dzieła. To z tego etapu dziecię wyciska najwięcej. Niech nigdy presja końcowego efektu, nie oddala Was od tego co najważniejsze – beztroskiej radości z tworzenia, poznawania i eksperymentowania.
Nie porównujcie dziecięcych dzieł, nie dzielcie ich na gorsze i lepsze. Każda praca niesie ze sobą olbrzymią wartość, bo utkana jest z dziecięcej pasji.
4. Obsesja wiernego przedstawienia
Bo trawa jest zielona, a niebo niebieskie. Pies ma zawsze cztery łapy, a ludziom nie rosną kaktusy na głowach.
A tak właściwie to czemu nie?
Niejednemu osobnikowi z kaktusem byłoby do twarzy, a już na pewno zabawniej. Poza tym od wiernego przedstawienia rzeczywistości mamy fotografię. A przynajmniej mieliśmy, bo w dzisiejszych czasach również fotografia może być niczym nieskrępowaną kreacją.
Dorośli twórcy już dawno przestali wiernie odwzorowywać rzeczywistość, dlaczego tego samego odmawiamy dzieciom?
W mojej ocenie mają one nawet większe prawo do abstrakcyjnego przedstawiania świata, bo sztuka dziecka jest zawsze szczera i autentyczna, wolna od wyrachowania i maniery.
Kiedy małe dziecko maluje i nie zastanawia się nad tym, co dany obrazek ma przedstawiać, bo nikt nie narzuca mu żadnego tematu, dzieje się rzecz niesłychana. Dziecię przelewa na papier wszystkie emocje, jakie się w nim skumulowały. Wychodzi ponad własne ograniczenia. Nabiera odwagi i umacnia wiarę we własne siły. Dokonuje odkryć i rozwija umiejętność twórczego myślenia.
Dziecięca abstrakcja może wyrażać więcej niż tysiąc „ładnych obrazków”. Posiada ona własną historię i ogromny ładunek emocjonalny.
5. Obsesja czystości
Naprawdę? Czysta podłoga może być ważniejsza od tego niewyobrażalnego pakietu korzyści, jaki możemy zaoferować naszym dzieciom poprzez swobodne uprawianie sztuki? Harmonijny i wielopłaszczyznowy rozwój kontra plama z farby na ubraniu?
To obsesja, która najbardziej mnie smuci. Zwłaszcza, że sprzątanie po moim smyku chyba jeszcze nigdy nie zajęło mi więcej niż 20 minut. A sami dobrze wiecie, że potrafimy zaszaleć ;)
6. Obsesja: nie potrafię
Co ciekawe, ta obsesja dotyczy znacznie częściej pań niż panów.
Jaką odpowiedź usłyszy dziecko, kiedy poprosi tatę o narysowanie pieska?
Daj, Kochanie! Tatuś zaraz narysuje Ci takiego pieska, że mucha nie siada!
I nieważne, że piesek wygląda jak jeż przykryty stertą liści i patyków. Dziecię jest szczęśliwe. Tata dumny.
Z mamą nie ma już tak łatwo. Ta dużo częściej odpowie, że nie potrafi, bo przecież nie ma talentu plastycznego, a jej piesek nie będzie tym idealnym. Kobiecy perfekcjonizm nawet w tak banalnej sytuacji bierze nad nami górę. Nie dość, że same sobie psujemy dobrą zabawę to jeszcze wysyłamy dziecku bardzo szkodliwy komunikat. Nie mam talentu – nie mogę rysować.
Często dajecie mi odczuć, że „ja to mam prawdziwy talent”, że tworzę piękne ilustracje i plakaty, że moje dziecię to ma fajnie. Bardzo doceniam te wszystkie komentarze, ale jeśli sądzicie, że przed swoim dzieckiem daję popis ilustratorskich umiejętności, to jesteście w błędzie. Jest wręcz przeciwnie.
Kochani, prawda jest taka, że przed moim dzieckiem bazgrzę jak kura pazurem.Pozwalam sobie wtedy na chwile oddechu. Robię twardy reset swojego komputera. Rysuję mu koślawe autka, domki oraz kotki zbudowane z patyków. Mało tego! Najczęściej rysuję lewą ręką, żeby lepiej wczuć się w rolę i znów mieć trzy lata. Jestem wtedy bezwstydna, wolna od idealizmu i naprawdę szczęśliwa.
Kochane mamy, weźcie do łapki kredki i spróbujcie same. Miejcie z tego radochę. Efekty nie są ważne. A może się okazać, że zrzucicie z siebie olbrzymi ciężar.
7. Obsesja planowania od A do Z
A bo w instrukcji takiej jednej blogerki było na zielono, a nam wyszło na czerwono. W dodatku nie dinozaur, a żyrafa. I co teraz? Porażka! Klapa! A miało być tak pięknie.
Ilekroć organizuję zajęcia plastyczne dla mojego trzylatka nigdy nie mam sztywnie nakreślonego planu, ponieważ z moim dzieckiem zwyczajnie tak się nie da. Nie wiem, czy dana technika przypadnie mu do gustu, czy nie wywoła frustracji albo wręcz przeciwnie – wciągnie go tak bardzo, że nie będzie chciał przejść do następnego etapu. A może odkryje coś, co umknęło mojej uwadze i podąży zupełnie inną drogą?
Dlatego rzucam temat, technikę plastyczną lub narzędzie i z wypiekami na twarzy obserwuję, gdzie nas to zaprowadzi.
– Nie podoba Ci się namaczanie gąbką? Nie ma sprawy, jeśli wolisz mocz bibułę bezpośrednio w misce. – Zamiast odbijać ślimaki z plasteliny, wolisz zamalować wszystko wałkiem? Ależ proszę. Brzmi to jak fantastyczna przygoda.
Planując zajęcia od A do Z i wymagając od dziecka, aby zrealizowało je co do joty, pozbawiasz je możliwości samodzielnego odkrywania i eksperymentowania, narażając się tym samym na frustrację, jeśli coś poszło nie po Twojej myśli.
Jak wspierać rozwój dziecka poprzez sztukę?
Gdybym miała jednym zdaniem odpowiedzieć na pytanie: jak wspierać rozwój dziecka poprzez sztukę, odpowiedź byłaby bardzo prosta, bo to wbrew pozorom bardzo prosta sprawa jest:
Pozwólmy dzieciom tworzyć
Nie przelewajmy na nie własnych obsesji, tylko rozprawmy się z nimi raz na zawsze. Kto wie, może nawet uwolnimy swoje własne – wewnętrzne dziecko, które gdzieś tam głęboko w nas drzemie.
To pisałam, ja. Dziecko pełne pasji i entuzjazmu.
12 odpowiedzi na “Jak wspierać rozwój dziecka poprzez sztukę? 7 dorosłych obsesji, którymi wszystko psujesz”
U mnie w zasadzie pojawia się jeden błąd (choć już znacznie rzadziej bo intensywnie pracuje nad tym i nie raz poprostu gryze się w jezyk), błąd typu czemu trawa jest nieBielska a nie zielona. Na szczęście praca daje efekty i daje dzieciom wolna rękę nawet jak zamiłowania cala kartkę poprostu na czarno ;) co do brudanych ubrań mam poprostu zestawy starych podartych spodni i bluzek które nie chcą się spać i mogą się brudzic do woli ;)
Zamalowywanie wszystkiego na czarno to również ciekawy temat :D Dzieciaki kochają tę barwę (zwłaszcza te młodsze), bo na białej kartce tworzy ona największy kontrast, czyli jest dobrze widoczna. Tymczasem rodzice dopowiadają sobie często niestworzone historie, zaczynając od dziecięcej depresji a kończąc na opętaniu ;)
Genialny tekst! Wielkie dzięki za te trafne obserwacje.
Warto od czasu do czasu zajrzeć do Twojego tekstu. Tak dla przypomnienia, bo wydaje mi się, że daję dużo swobody Synkowi, ale zdarza mi się popełniać błędy.
Z kolei w pracy zawodowej raz na jakiś czas mam okazję organizować konkursy plastyczne dla dzieci. Po ogłoszeniu wyników zdarza się, że mało drzwi nie wylatują z futrynami po wizycie mamy czy nauczycielki (zwykle są to kobiety) przekonanej o talencie dziecka/podopiecznego, który nie został zauważony.
Błędów ciężko uniknąć, gdy pracuje się na „żywym materiale” ;) Ja też cały czas się uczę, popełniam błędy, ale też wyciągam z nich wnioski. A co do konkursów to ja sama mam do nich mieszane uczucia. Zdarzyło mi się przeprowadzić dwa, a także być w komisji oceniającej i sama ocena prac to dla mnie potworne przeżycie! Bo autentycznie uważam, że każda dziecięca praca ma swoją indywidualną wartość i ciężko je porównywać. A takie panie nauczycielki, promując tych „najbardziej uzdolnionych” bardzo często robią tym dzieciom krzywdę. Właśnie takie „talenty” mają największy problem, żeby pogodzić się z porażką i ciągle starają się udowodnić, jakie to są zdolne, zamiast cieszyć się tym co tworzą.
O, napisałaś artykuł dla mnie? :-) dziękuję ;-)
Ika, a wiesz że trochę mnie do tego wpisu zainspirowałaś? Jeśli dobrze pamiętam, to Twój komentarz mówił o braku swobody w tworzeniu. Dałaś mi tym kopa, żeby w końcu opisać to, co od dawna siedziało mi w głowie. To ja dziękuję :)
:) To miło, że mam kropelkę udziału ;) Jakiś twórczy okruch we mnie ;P
Ja na pewno będę miała obsesję czystości hihihihi :)
Pani Komodo, ja bardzo szanuję tę Twoją obsesję :D
Ciekawe rady, nad tą kontrolą czystości muszę akurat popracować, bo czasami przesadzam, a przecież to normalne, że dziecko się brudzi. Staram się nie realizować na córeczce swoich niespełnionych marzeń, ale kupuję jej zabawki kreatywne i patrzę, co jej wychodzi i co lubi robić. Ostatnio dostała od chrzestnej taką http://www.tublu.pl/zabawki-dla-starszakow/zabawki-wedlug-aktywnosci/zabawki-kreatywne/zestaw-zabawek-kreatywnych-moluk.html i godzinami się nią bawi na różne możliwe sposoby. Nie przepada za to za lalkami i misiami, a ja nie zamierzam jej na siłę uszczęśliwiać.
Jeden z mądrzejszych tekstów jakie znalazłam w necie.Szacun!