Szczerze mówiąc, ogród na balkonie to jedyne co mi jako tako wychodzi z florą. Rozpatruję to w kategorii małego sukcesu i najprawdopodobniej zawdzięczam temu, że hoduję na nim tylko trawy, bukszpan i tuję na pniu (ta ostatnia coś marnieje). Nie wiedzieć czemu gatunki domowe i bardziej wymagające umierają w pierwszym kontakcie ze mną. Tylko drzewko szczęścia stojące na parapecie w łazience, jak sama nazwa wskazuje dobrze się ustawiło, bo domownicy podlewają je mimowolnie, biorąc prysznic.
Całe szczęście dziecię odziedziczyło rękę do roślin po babci. Lubi je przesadzać, podlewać, rozmawiać z nimi. Tylko zapędy do ich przytulania musiał odziedziczyć po mnie, bo jedna gipsówka zwyczajnie tego nie przeżyła, ale o tym cicho sza. Na razie udajemy, że zjadły ją ślimaki, a później zasadzimy coś nowego ;)
Czas na małe przed i po. Tak było jeszcze niedawno, a tak jest teraz. Tylko podłogi po nalocie bocianów nie zdążyłam domyć. (o tym TUTAJ).
Po lewej niezwykle wymagający wrzos w otoczeniu mniej wymagających chwastów i klonów – samosiejek. Po prawej dziecięcy ogród pełną gębą. Do podlewania, rozmawiania, odgrywania scenek rodzajowych (a jakże!), najrzadziej do podziwiania. To ostatnie sprawdza się przy brzydkiej pogodzie, bo ogród sąsiaduje (przez okno) z dziecięcym kącikiem zabaw. Aranżacja ta powstawała małymi kroczkami, przez tydzień, przy okazji mniej lub bardziej odkrywczych zabaw sensorycznych.
Zabawy sensoryczne
Prawda na temat zabaw sensorycznych jest taka, że możemy sobie wymyślać cuda na kiju i w poszukiwaniu inspiracji odwiedzać różniste blogi podobne a nawet lepsze od naszego, a tak naprawdę wystarczyłoby trochę bardziej zawierzyć naturze. Zaufać dziecku i jego instynktom. Pozwolić na brudzenie, na grzebanie w ziemi, wspinanie na drzewa, bieganie boso, podnoszenie patyków, przebieranie kamieni a nawet (o zgrozo) kolekcjonowanie kapsli (!).
Pytającym: co z tymi wszystkimi bakteriami?! Odpowiem bardzo niegrzecznie, bo pytaniem: jak często dezynfekujecie swoje smartfony, tablety, piloty i klawiatury od komputera? Bo to właśnie na nich różnorodność drobnoustrojów przewyższa to, co żyje sobie na ten przykład w toalecie. Niedowiarków zapraszam TU. Przy tym gleba to środowisko niemalże sterylne, a już na pewno taka do kwiatów kupiona w ogrodniczym.
A będąc już całkowicie poważnym, wychowywanie w sterylnych warunkach nikomu nie służy, a już najmniej dziecku i jego odporności.
Ogród dziecięcy w doniczce
Powstawał w brudzie i nieokiełznanej radości. Ta folia to chyba tylko tak dla picu i poczucia spełnionego obowiązku, bo jak łatwo przewidzieć, ziemia była wszędzie.
Mimo łagodnej zimy nasze wrzosy nie przeżyły prawdopodobnie przez brak ocieplenia w donicach. Dlatego przy okazji wymiany roślin postanowiliśmy naprawić ten błąd. Daliśmy też szansę klonom, które przygnał do nas wiatr. Jeśli tylko przeżyją i trochę podrosną, przesadzimy je w bezpieczne miejsce, żeby wyrosły z nich wielkie drzewa. W przyszłości będzie to dla dziecka doskonała lekcja szacunku i pokory. Wyobrażacie sobie, za 30 lat oglądać drzewo imponujących rozmiarów, którego historię znamy od nasionka? Dla mnie to fascynujące! I postaram się, żeby dla mojego dziecka także takie było.
Wybraliśmy z ziemi wszystkie kamienie – resztki prowizorycznego drenażu. Synowi bardzo się to zadanie spodobało. Ja w tym czasie przycinałam pod wymiar nasze ocieplenie – materiał podobny do styroduru i gruby na 1 cm.
Dzięki takiemu ociepleniu nasze trawy przeżyły już 3 zimy, za nic mając sobie sceptyczne uwagi pani w ogrodniczym, która ani przez moment nie wierzyła w to, że przeżyją choć jedną. Mogliście je podziwiać TU przy okazji bliskiego spotkania ze ślimakami.
Polecam takie rozwiązanie, jeśli komuś marzą się rośliny wieloletnie na balkonie.
W jeden dzień nasz ogród zaczął jakoś wyglądać. Na zdjęciach jeszcze tego nie widać, ale posadziliśmy także kilka cebulek. Móc obserwować jak wyrastają z ziemi, to wspaniałe przeżycie nie tylko dla dziecka.
Żeby nasz dziecięcy ogród faktycznie nabrał takiego charakteru, przyozdobiliśmy go wytworami dziecięcych łapek.
Nasza mała kolekcja kamieni powiększana ze spaceru na spacer, nareszcie znalazła dla siebie miejsce.
Żeby integracji sensorycznej stała się zadość, nie mogło także zabraknąć zabaw z masą kreatywną. Tym razem wykorzystaliśmy glinę samoutwardzalną (pod wpisem znajdziecie linki do zabaw z innymi masami). W konsystencji jak glina naturalna: gęsta, lekko wilgotna, bardzo plastyczna, za to nie trzeba jej wypalać tylko zostawić na powietrzu do wyschnięcia.
Nasze zwierzaki na patyku schły trochę ponad 24 godziny. Utwardzona w ten sposób glina przeszła pozytywnie test upadku z 1,5 metra wysokości – jest trwalsza niż przypuszczałam. Dostępna w sprzedaży także w kolorze ziemistym i terakoty. Po wyschnięciu jest piękna sama w sobie, ale można ją też pomalować.
Sądziliście, że z tymi ślimakami to żart? A gdzie tam! My jak zwykle śmiertelnie poważni.
Ściskam!
17 odpowiedzi na “Dziecięcy ogród w doniczce. Nasze zabawy sensoryczne”
O jak pięknie :) moja Hania tez już ma niezłą kolekcje pomalowanych kamieni :) no i mase też mamy :) nie pozostaje nic innego jak w koncu coś posadzić :) Moge smiało powiedzieć ze plan na przyszly tydzień już jest :)
Coś czuję, że Hania świetnie dogadałby się z moim urwisem :D Działajcie i chwalcie się efektami! Pozdrawiam :)
Uwielbiam takie prace z dziećmi. U nas tak się zaangażowały w sypanie ziemi do doniczek, że końca nie było widać, tylko ciągle wołały „jeszcze i jeszcze” :)
A gdzie kupiliście foremki do ciasteczek o takich wspaniałych kształtach? Przyznam, że szczególnie zainteresował mnie ślimak, bo to częsty temat w naszych pracach.
Pozdrawiamy i miłego weekendu życzymy.
To jest o tyle fajna zabawa, że większość dzieci ją lubi :D A foremki – ślimaki kupiliśmi w IKEA w zestawie z wiewiórką, jeżem, łosiem i niedźwiadkiem. A te mniejsze – safari, kotek i myszki w Intermarche :)
Niestety w pobliżu nie mam IKEA. A te z Intermarche, to dawny zakup, czy są może obecnie w sprzedaży?
W naszym Intermarche są w stałej ofercie. Zawsze możesz też spróbować poszukać ich na Allegro. A co do IKEA, to za niedługo się do niej wybieram. Mogę kupić dla Ciebie foremki i przesłać pocztą. Mówię całkiem serio, jeśli zależy Wam na ślimaczkach, służę pomocą :) Gdybyś była zainteresowana skontaktuj się ze mną mailowo, a omówimy szczegóły: blog.mamarak@gmail.com
Buahahahahaha u mnie identyczna doniczka na balkonie jak ta Twoja po lewej :) wrzos, co to zimy nie przetrwał (bo nie podlewałam) i jakieś samosieje :) jak skończę duży pokój to pewnie w połowie wakacji coś pojawi się na balkonie i może nawet tego nie zabiję :)
Haha, biedna ta nasza flora :D Ja się nawet nie łudzę, że nasz ogródek przetrwa do przyszłego roku, ale może to nawet lepiej. Za rok znów będzie z nim zabawa ;)
Dzięki za propozycję odnośnie foremek z IKEA. Wysłałam maila do Ciebie. Pozdrawiam.
Pięknie; ) a co to za flamastry do rysowania na kamieniach? Gdzie można je kupić?
Irena, to są flamastry Posca – nasze ulubione. Pisałam o nich nawet osobny wpis (link poniżej). Kupuję je na Allegro i w dobrze zaopatrzonych sklepach dla plastyków :)
https://pazeraprojektuje.pl/2016/02/marker-do-zadan-specjalnych-i-kazdej-powierzchni/
Dziekuje;) jestem fanka twojego blogu od niedawno i jeszcze nie przeczytałam wszystkich wpisow:)
Pytaj śmiało o co tylko zechcesz :) Z miłą chęcią podlinkuję i odpowiem na każdy komentarz :)
niesamowite, już wiem co będę robić z dzieciakami na wiosnę ;)
Hej,
jak zabezpieczyłaś zwierzaki przed deszczem? Czy wikol tu się sprawdzi?
Hej, my naszych do dziś nie zabezpieczyliśmy (mimo że taki był plan) i dają radę ;) ale deszcz nie pada na nie bezpośrednio. Myślę, że wikol powinien dać radę :)
Dziękuje, bardzo mi pomogłaś:)