Kategorie
Recenzje

Półka ksiąg zakazanych. Animalium. Muzeum zwierząt

Kocham to moje dziecię nad życie. Nieba bym mu uchyliła, gwiazdkę z nieba skradła, a nawet BB-8 wyrzeźbiła, gdyby tylko został fanem Gwiezdnych Wojen. Tylko od tych moich książek proszę trzymać rączki z dala! Ostrzegam, to może być najdziwniejsza recenzja Animalium. Muzeum zwierząt, a raczej gawęda obrazko-holiczki o lekkim zabarwieniu erotycznym, jaką kiedykolwiek spisano.

muzeum

Jest w naszym księgozbiorze kilka takich pozycji, o których istnieniu dziecię nie ma pojęcia. I wcale nie mówię tu o bogato ilustrowanym podręczniku Kamasutry, który stoi sobie bezwstydnie – na widoku – niezauważony przez nikogo (o dziwo włączając w to niedzielnych gości). O nie, nie. Mam na myśli księgi z rodzaju Sami-Wiecie-Które, czyli niewymienialne z imienia w sytuacji, gdy mały aniołek jawi się na horyzoncie bardziej jako Abaddon – Tańczący na zgliszczach. Ryzyko uszczerbku zbyt wielkie – strata niepowetowana. Na samą myśl przenikają mnie fale gorąca. Mój Bestiariusz Słowiański (ciepło), Takie sobie bajeczki  wydane w 1970 roku (cieplej) i od niedawna… (gorąco).

Animalium. Muzeum Zwierząt

To opasłe tomisko wydana w formacie, który zawstydzi nie jedną półkę. Te niestandardowe 27 cm szerokości i 37 cm wysokości mogą być kłopotliwe w przechowywaniu, jednak dla mnie to jeszcze większa powierzchnia dla przepięknych ilustracji.

Animalium kupiłam głównie dla „obrazków”, bo akurat oglądanie dobrych ilustracji to moje zboczenie zawodowe. Jeszcze w trakcie studiów, w mojej pracowni dyplomowej tj. projektowania plakatu i ilustracji, wkładano nam do głowy, że oglądanie prac innych twórców jest równie ważne, co samodzielne tworzenie, bo również w taki sposób doskonalimy warsztat, ćwiczymy oko, uwrażliwiamy się na to co dobre, a wyłapujemy to co kiczowate lub niedopracowane.

Od tamtego czasu minęło dobrych kilka lat, kilkadziesiąt publikacji i przynajmniej kilkaset rysunków a ja mogę powiedzieć, że przeglądanie tej książki to dla mnie wyższa szkoła cierpliwości i samodoskonalenia.

To dopracowanie w każdym calu. Wymuskane każde piórko. Precyzyjny układ kropek. I ten wyczes koczkodana!

muzeum

muzeum

muzeum

Nie żebym sama chciała się kiedyś katować taką realistyczną dłubaniną. W dobie megapikselowych fotografii, to trochę taka sztuka odtwórcza, w której pozostaje (jak na mój gust) zbyt mało miejsca na własną interpretację. Nie znaczy to jednak, że nie potrafię doceniać jej piękna. Wręcz przeciwnie! Każdego dnia pochylam się nad jej pożółkłymi, stylizowanymi  stronami.

A po czasie, kiedy już przestudiowałam każdą kreskę i kropkę, zgłębiłam i przeanalizowałam barwę, zmacałam i obwąchałam każdą kartę, zaczęłam dostrzegać też tekst! I to po to, aby przekonać się, że Animalium pod względem projektu i typografii jest równie doskonałe.

Naturalnie rozumiem, że nie każdy jest książkowym-molem-fetyszystą, dlatego żeby nie katować Was dłużej moimi przemyśleniami z pogranicza papierowej perwersji, dopowiem też kilka rzeczowych słów o treści. A do tego najlepiej posłuży mi porównanie. Już wcześniej mogliście zauważyć, że ja zwyczajnie lubię ten klimat starych rycin, misterny detal i akwarelowy sznyt. Nasza druga publikacja w podobnym stylu, o której mieliście już okazję czytać TUTAJ, tylko to potwierdza.

muzeum

Muzeum Zwierząt a Inwentarz Zwierząt

Między tymi dwiema książkami jest jedna zasadnicza różnica, Inwentarz bez namysłu oddałam dziecku – niech się dzieje wola nieba – za to Muzeum Zwierząt zostawiam tylko dla siebie. Przynajmniej dopóki nie będę mieć pewności, że opaczność boska nie jest jedynym gwarantem bezpieczeństwa mojej drogocennej księgi. I tu właściwie mogłaby się zakończyć moja analiza porównawcza, jednak słowo się rzekło.

Muzeum Zwierząt jest zdecydowanie więcej treści. Zarówno tej obrazkowej jak i opisowej. Znajdziemy w nim ponad 160 gatunków zwierząt, podczas gdy Inwentarz mieści ich 95.

Inwentarz to swego rodzaju wiedza w pigułce, bliższa tej encyklopedycznej. W większości to suche fakty. Opisy zwierząt ograniczają się do nazwy, gromady i dwu zdaniowego opisu wyglądu zewnętrznego, czasem dodatkowej ciekawostki. Treść zawarta w Muzeum jest bardziej obszerna i w mojej ocenie ciekawiej usystematyzowana. Inwentarz segreguje zwierzęta według środowiska, w którym żyją. Natomiast Muzeum przeprowadza nas chronologicznie od najstarszych do najmłodszych zwierząt żyjących na ziemi. To ewolucyjne drzewo życia to równocześnie jedna  z moich ulubionych ilustracji.

muzeum

muzeum

W Muzeum znajdziemy przeróżnego rodzaju ciekawostki, procesy i porównania np. poszczególne etapy życia żaby, analizę uzębienia różnych gatunków rekina albo anatomię ryby i rodzaje płetw ogonowych.

muzeum

muzeum

muzeum

muzeum

muzeum

To co przemawia na korzyść Inwentarza to bardziej poręczne gabaryty. Zabrać Animalium na wyprawę przyrodniczą to nie lada wyzwanie. Nie jestem pewna czy szkolny plecak dałby sobie radę. Inwentarz może być także bardziej odpowiedni dla młodszych dzieci. Wielkie karty łatwiej porwać przy okazji gorączkowego wertowania. Poza tym Muzeum skupia się, jak samo zresztą zaznacza w „Wejściu”, na tych „najbardziej niezwykłych istotach” całkowicie pomijając dobrze znane najmłodszym zwierzęta gospodarcze, którym Inwentarz poświęca sporo miejsca.

Jakbym je porównała pod względem ilustracji? Myślę, że to w dużej mierze rzecz gustu. I w jednej i w drugiej książce znajduję ilustrację, które wybitnie mi się podobają oraz te, które budzą moje wątpliwości. Do dziś zachodzę w głowę, co nawywijała ta żyrafa, że ją Animalium. Muzeum Zwierząt tak strasznie poturbowało. Jakiś pomysł? ;)

Zdjęcia Inwentarza Zwierząt znajdziecie TUTAJ

muzeum

muzeum

Autor: Mamarak

Cześć! Jestem Martyna i bardzo bym chciała, żeby rodzice małych dzieci wiedzieli to samo, co ja. Każde dziecko jest artystą, a rozwijanie poprzez sztukę to dobry początek, żeby stać się człowiekiem sprawczym i samodzielnym.

6 odpowiedzi na “Półka ksiąg zakazanych. Animalium. Muzeum zwierząt”

Może żyrafa się nie mogła zmieścić? :) Albo połknęła węża z lordozą :D Ja też ubóstwiam książki i trochę się boję wchodzić do księgarni, czy to stacjonarnej, czy też internetowej, bo zawsze coś wypatrzę ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *