Od dawna chodziła mi po głowie ciastolina własnej produkcji. Przepis na zrobienie takowej nie jest żadną tajemnicą. Internet to taki fantastyczny twór, który dostarcza nam wszystkich odpowiedzi. Tylko, że „wszystkich” nie zawsze znaczy „dobrych”. Przepisów na ciastolinę jest od groma a mimo to, żaden wypróbowany gotowiec nie spełnił moich wyśrubowanych oczekiwań. Zapewne to kwestia mojej dwu-leworęczności w kuchni, dlatego nie pozostało mi nic innego, jak zamknąć się w tejże na dwa dni i opracować swój własny przepis na ciastolinę bez gotowania.
Dodatkowo opracowałam również estetyczny sposób jej przechowywania – projekty etykiet możecie pobrać na samym dole.
Moja idealna ciastolina
Po pierwsze, nie jest upierdliwa w produkcji (tych 2 dni na jej opracowanie nie liczę ;) ). Jak pomyślę sobie o tym, że robiąc ciastolinę w 6 kolorach – bazując na tych najbardziej popularnych przepisach – musiałabym 6 razy przejść przez cały proces produkcji: wyrobić ciasto, zagotować wodę z barwnikiem, w związku z czym 6 razy pucować garnek (najgorsze!), to ja dziękuję bardzo.
Po drugie, musi mieć idealną konsystencję. Sprężysta i średnio-gęsta a nie lejąca i klejąca się do wszystkiego. Ten wymóg dyskwalifikuje sporą część gotowych ciastolin, które zdarzyło mi się kupić i testować.
Po trzecie, jeśli coś nie wyjdzie, można to naprawić.
Przepis na ciastolinę – 6 kolorów
Składniki:
- 2 szklanki mąki
- 1/2 szklanki soli
- 2 łyżki oliwki dla dzieci (lub oleju)
- 2 łyżki proszku do pieczenia
- 1,5 szklanki zagotowanej w czajniku wody
- barwnik spożywcze w proszku (lub żelu). 6 lub 3 podstawowe kolory.
- gliceryna w płynie (opcjonalnie)
- puder dla dzieci (do podsypania, opcjonalnie można użyć mąki)
Mąka pszenna to podstawa. Sól to naturalny konserwant, dzięki niej nasza ciastolina będzie zdatna do użytku nawet przez kilkanaście tygodni. Zamiast oleju użyłam oliwkę dla dzieci, jest lżejsza, bardziej delikatna i ma przyjemny zapach. Proszek do pieczenia zwiększa elastyczność ciastoliny. Barwniki w proszku kupiłam na Allegro, jeden kolor to koszt ok 1-2 zł, ale możemy użyć też naturalnych barwników np. przypraw – kurkumy lub papryki (dzięki nim uzyskamy kolor żółty, czerwony i pomarańczowy). Gliceryna w płynie nie jest konieczna, ale nadaje ciastolinie połysku i pięknie uwydatnia kolory, kupicie ją w aptece za ok 2 zł. Puder dla dzieci to mój sposób na przyjemny, delikatny zapach (niweluje nawet intensywny zapach kurkumy) i w pewnym stopniu kleistą – mokrą konsystencję ciastoliny.
Wykonanie
Moja idealna ciastolina to taka, której nie trzeba gotować. Do jednej miski wsypujemy mąkę, sól, oliwkę i proszek do pieczenia. Zalewamy to zagotowaną w czajniku wodą, mieszamy łyżką i czekamy aż masa trochę przestygnie.
Po ok. 10 minutach wyrabiamy dobrze masę. W teorii powinna stracić swoją lepkość. Tak przynajmniej głosi przepis, którym sugerowałam się przy dobieraniu proporcji składników – źródło. W praktyce bardzo z tym różnie. Na szczęście znalazłam na to sposób, ale o tym za chwilę.
Pora na barwienie naszej ciastoliny. Ciasto dzielimy na 6 kawałków. Idealnie mieszczą się one w naszych sprytnych pojemniczkach – o nich też za chwilę.
W każdym z 6 kawałków robimy paluchem dziurę, wsypujemy szczyptę barwnika, zalewamy go 3-4 kroplami gliceryny w płynie (ewentualnie olejem lub oliwką) i ugniatamy do uzyskania jednolitej masy. Polecam robić to jednak w rękawiczkach ;)
Wygląda idealnie, prawa?
Skubana, robi tylko takie wrażenie. Nieklejąca była tylko przez pierwszą dobę – to największy mankament wszystkich domowych ciastolin. Na drugi dzień, po wyciągnięciu z pojemnika (a raczej wyskrobaniu), na powrót stała się klejąca i strasznie przywierająca do palców. Nie chcę Was zanudzać szczegółowym dochodzeniem do stanu końcowego, dlatego od razu podam Wam rozwiązanie, na które wpadliśmy.
Podsypaliśmy naszą ciastolinę pudrem dla dzieci, który nadał jej delikatnego pudrowego zapachu (jeśli nie zależy nam na tym możemy użyć mąki). Wyrobiliśmy ponownie masę i wsadziliśmy do mikrofalówki. Każdy kolor osobno. Najpierw na 30 sekund i jeszcze na 15 (kto nie ma kuchenki mikrofalowej powinien zajrzeć TUTAJ).
Dzięki takiej obróbce termicznej ciasto stężało, a barwniki się utrwaliły (przestały brudzić). Chwilę odczekałam aż masa wystygnie i ponownie ją zagniotłam (nie przejmujcie się zaschniętą skorupką na powierzchni – wchłonie się).
Po tym zabiegu ciastolina jest sprężysta, średnio-gęsta, mało klejąca i prawie niebrudząca. Idealnie utrzymuje kształt – ugnieciona zastyga i się nie rozlewa. Widać na niej nawet najdrobniejsze linie papilarne! Dziecię jest nią zachwycone, a ja chyba jeszcze bardziej.
Jak przechowywać ciastolinę?
Szczelnie zamkniętą ciastolinę można przechowywać podobno nawet kilka miesięcy. Dla bezpieczeństwa, lepie przechowywać ją w lodówce.
Pewnie zdążyliście się już zorientować, że wykorzystany przez nas sposób przechowywania to nic innego jak pojemniki na mocz (poj. 100 ml). Tak, wiem. Pojemniki na mocz – to nie brzmi dumnie. Za to jest diabelsko skuteczne. Pojemniki te są bardzo szczelne (używam ich do rozlewania farb i noszę w plecaku od czasów studenckich i jeszcze nigdy mnie nie zawiodły). Do tego tanie i łatwo dostępne (kupując je w aptece kupicie od razu glicerynę ;) ).
Żeby zasłonić tą gustowną pieczęć, która nie pozostawia żadnych wątpliwości co do przeznaczenia naszego pojemnika, postanowiłam zaprojektować na nie specjalne etykiety (do pobrania na końcu). Wystarczy tylko wydrukować, nakleić na drugą stronę kartki taśmę dwustronną, wyciąć (wzdłuż białej linii), przykleić i gotowe. Prawda, że wygląda dużo lepiej? ;)
Żeby lepiej kontrolować wiek naszej ciastoliny na etykietach znalazło się się miejsce na „datę produkcji” do uzupełnienia.
Czy nasz przepis jest łatwy czy wręcz przeciwnie – skomplikowany – sami oceńcie. Jedno mogę zagwarantować. Ciastolina wychodzi idealna i jest zdatna do użycia przez wiele tygodni (u nas trzymana w lodówce).
A nawet, jeśli ktoś ma dwie lewe ręce w kuchni i nie uzyska od razu dobrze wyrobionego – nieklejącego ciasta, może to naprawić za sprawą najlepszej przyjaciółki każdej beznadziejnej pani domu – kuchenki mikrofalowej ;)
Dajcie koniecznie znać jak Wam wyszło! Mi wpadło do głowy jeszcze kilka pomysłów na eksperymenty z naszą ciastoliną i gwarantuję, że dowiecie się o efektach jako pierwsi ;)
32 odpowiedzi na “Ciastolina bez gotowania. Jak zrobić i jak przechowywać?”
Mam ochotę na domową ciastolinę od daaawna. Nawet kiedyś już z córką robiłyśmy, ale…
(efekty tu: http://bajdocja.blogspot.com/2013/09/rece.html)
Zapisuję więc Twój przepis i zachęcę córkę do eksperymentów sensorycznych ;-)
Dzięki :-)
Oh! Ale Wam się pokleiło. U nas po jednym dniu było bardzo podobnie. A co do barwników, to my używaliśmy spożywczych i przestały one brudzić dopiero po podgrzaniu w mikrofali. Czy te do jajek też tak zareagują? Daj znać, jeśli córa się zdecyduje :)
Cudna!!! Etykiety też! Cudne! :) I te foremki też cudne! Nie mamy, co to?
Dziękuję pięknie! :) Samochód i drzewko to foremki marki jovi. Natomiast cegiełki znaleźliśmy tutaj: http://kreatywnedziecko.eu/p2842,forma-do-cegielek.html
Rewelacja! Ciekawa jestem, czy będzie równie mało brudząca po dodaniu kurkumy :)
Też mnie to ciekawi i mam właśnie zamiar taką zrobić – z kurkumy i papryki. Dam znać, co z tego wyszło! :)
Czy ja już wspominałam, że jesteś genialna? Przepis, i etykietki, i data produkcji… Pojemniki na mocz, mam już akurat opatentowane ( w mojej aptece mają czerwone zakrętki :( ) Na dodatek wszystkie potrzebne składniki mam w domu :) Nie widzę innej opcji jak tylko sobotnie zagniatanie ciastoliny. No i kiedy ja mam pisać? :P
Uff, to dobrze, bo już myślałam, że tylko na mnie patrzą w aptece jak na maniakalną hipochondryczkę :P Az pewnego dnia poczułam potrzebę, żeby wyjaśnić, że to do farb i ciastoliny…. :D Lep, lep, ale też coś napisz (!) bo trwam na zbiór-bzdurnym głodzie :D
A widzisz, bo ja do apteki męża wysyłam :D
A ja nie mam mimrofalówki…. Klops…
A tam klops, ja myślę że da się to ogarnąć z piekarnikiem. Tu chodzi o obróbkę termiczną. Piekarnik bardziej wysusza, ale jakby owinąć masę w folię? Chyba spróbuję. Z dedykacją dla czytelników bez mikrofalówki ;)
Często robię dzieciom ciastolinę z podobnego przepisu, ale u nas to zabawa na jeden dzień, bo później masa potwornie się lepi. Sposobu z mikrofalówką nie znałam. Ale i tak nie mogę go wykorzystać, bo nie mam mikrofali. Czy jest jakieś inne rozwiązanie? Pomysł z pojemniczkami z apteki super. U mnie już nie raz przetestowany. Tanie i proste rozwiązanie. I zawsze można je ładnie ozdobić. Pozdrawiam
U nas właśnie tak było. Masa strasznie się lepiła, ale ją odratowaliśmy właśnie dzięki mikrofali. Po intensywnym rozmyślaniu wywnioskowałam, że obróbka termiczna może pomóc. Myślę, żeby spróbować z piekarnikiem. Tylko owinąć masę folią lub skropić wodą, żeby nie utworzyła się na niej skorupa. Nie wiem, czy to wypali, ale chyba spróbuję i dam znać co z tego wyszło :)
O! Bardzo fajny pomysł, przepis, który na pewno wykorzystam. Super! :)
Dziękuję :) Bardzo się cieszę!
Ale super! zrobimy w weekend! :)
A słoiczki skąd? z jakiejś starej ciasto?
„Słoiczki” z apteki – zakręcane pojemniczki na mocz. U nas już przetestowane, więc też polecam :)
Może rzeczywiście podgrzanie w piekarniku wypali. Moje dzieciaczki uwielbiają ciastolinę, mamy wiele foremek i zabawek do masy, więc pewnie w weekend zrobię porcję domowej. A na drugi dzień przetestuję obróbkę w piekarniku. Czy to już później każdego dnia trzeba ją podgrzewać, aby nadawała się do zabawy??
Miałabym jeszcze prośbę o etykiety na pudełeczka tylko w wersji do pokolorowania (cała strona), bo nie mam możliwości wydruku w kolorze. Z góry dziękuję i oczywiście pozdrawiam cieplutko, choć za oknem deszcz i zimna wiosna :)
Etykiety w wersji do pokolorowania dodane! A ciastoliny nie trzeba już więcej podgrzewacz. Wyjęłam ją dziś z pojemnika (po upływie 24 godzin) i jest dokładnie taka sama jak wczoraj – sprężysta, nieklejąca i niebrudząca :) My też chyba spróbujemy z podgrzewaniem bez mikrofali, chcę zrobić na próbę ciastolinę z papryką, kurkumą i cynamonem ;) Będziemy eksperymentować w weekend! Również pozdrawiam ciepło :)
Dziękuję za etykiety do kolorowania. W weekend testujemy ciastolinę.
Hehe, od razu rozpoznałam te pojemniki. Cztery lata pracy w labie robią swoje ;) A ciastolinę chyba będę niebawem robić. Czarne chmury nad miastem wiszą, dziecko się nudzi, bo nie może wychodzić na babki z piasku ;)
pozdrawiam!
Spróbuj, spróbuj a zobaczysz, że nie pożałujesz :D Pozdrawiam ciepło!
Skorzystałam z przepisu i jestem (jesteśmy:) przeszczęśliwi. Nasze efekty w skromnej relacji tu: http://mamo-baw-ze-mna.blogspot.com/2016/05/mamo-zrob-makaron.html
Ale najbardziej zaskoczyło mnie, że jakoś wyszło bez gotowania i mikrofali, nie wiem może coś pomyliłam ?:)) ale ciastolina w kolejnych dniach była tak samo elastyczna i fajna :)
ps. od razu muszę napisać, jestem zachwycona Twoją stroną i ubolewam nad tym że nie mogę wszystkim inspiracji wykorzystać od razu :) Pozdrawiam serdecznie!:)
Nie nie, na pewno nic nie pomyliłaś, to po prostu ja jestem tak marną kucharką, że nawet przy robieniu ciastoliny muszę posiłkować się mikrofalówką :D Bardzo się cieszę, że tutaj trafiłaś i dziękuję Ci za miłe słowa :) Lecę podpatrzeć, jak się bawicie! Pozdrawiam ciepło :)
A próbowała Pani takiego bardzo prostego i błyskawicznego przepisu:
– na oko wymieszać odrobinę wody z olejem np rzepakowym i barwnikiem (u nas spożywczy niebieski w żelu i sok z buraków), dosypać do tego pół na pół mąki pszennej oraz mąki ziemniaczanej, dodać kilka kropelek aromatu spozywczego, np. waniliowego, cytrynowego i zagnieść porządnie?:) U nas taki przepis sprawdza się rewelacyjnie! W zależności od tego jaką konsystencję chcę dodaję więcej wody/ oleju/ mąki jednej lub drugiej i efekt jest świetny:) Nic, ale to nic się nie klei, jedynie po nocy w pudełku ciastolina „oddaje” trochę oleju i trzeba ją jeszcze raz zagnieść:) Poza tym super, kolory też nie brudzą, a do tego pachnie ślicznie, w dotyku bardzo podobna do oryginalnej Play Doh. Nie dodaję soli, żeby nie szczypała w małe rączki. Przez to może nie ma naturalnego konserwantu, ale u nas i tak ciastolina nie przetrwa dłuzej niż kilka dni, bo jest tytłana po całej podłodze i wszelakich zakamarkach:P
tzn po zdjęciach sądzę, że Pani ciastolina jest jednak bardziej „pro” chociażby ze względu na ten brak „tłustości”, ma też piękne barwy, wygląda świetnie, „moja” ma natomiast tą zaletę, że robi się ją ekspresowo:)))
Dziękuję za przepis! Brzmi ciekawie, na pewno wypróbujemy :) Ja w sytuacjach nagłej potrzeby mam jeszcze taki zestaw awaryjny: odżywkę do włosów + mąką ziemniaczaną. Wychodzi nam z tego śnieżnobiała i przecudnie pachnąca masa :)
Pomysły na prace plastyczne z dzieckiem super ale jeśli mogę coś doradzić to zmianę stołu na którym pracuje dziecko. Wg Montessori praca kolorową ciastoliną na tak kolorowym stole to nie jest dobre dla dziecka. Jednak pomysły plastyczne super.
Elu, dziękuję za zwrócenie na to uwagi. Co prawda Montessori nie jest dla mnie jedynym słusznym wyznacznikiem. Nie czuję się też ekspertem w tym nurcie, a nasza filozofia rozwoju poprzez sztukę to „czysta zabawa bez filozofowania”, ale masz rację. Na jasnej jednolitej podkładce dziecię miałoby lepszą widoczność, kontrast i mniej rozpraszaczy. Ten wpis powstał dawno temu i zdążyliśmy już zmienić mały dziecięcy stolik na duży biały blat :)
Dzięki za przepis, wypróbujemy :).
A mi po połączeniu składników (mąka, sól, olej, proszek do pieczenia i woda przegotowaną wyszła płynna masa :(
Co poszło nie tak?
Wyszła mi raczej masa solna, kiepsko zabarwiona.