Kategorie
Legendy miejskie

Legenda o burmistrzance

Kilkaset lat temu starogardzki ratusz wyglądał zupełnie inaczej niż teraz. Miał tylko jeden poziom, za to był dwa razy większy. W przedsionku mieścił dużą salę, w której organizowano posiedzenia i wesela. A od strony zachodniej wyrastała z niego wieża.

W wieży tej lubiła przesiadywać burmistrzanka.

 – Mogłabym być księżniczką z bajki… pilnowaną przez ziejącego ogniem smoka. – Dawała się ponieś fantazjom córka burmistrza i myślała o tych wszystkich odważnych rycerzach, którzy walczyliby o jej rękę z narażeniem życia.

Był to ten rodzaj dramaturgii, który wyjątkowo działał na jej wyobraźnię, a niewinna tylko zabawa w księżniczkę, po pewnym czasie przerodziła się w obsesję.

Burmistrzanka przestała odróżniać bajkę od prawdziwego życia i postanowiła, że jeśli w ogóle ma wyjść za mąż, to tylko w taki sposób, żeby kawalerowie chcieli ryzykować dla niej życie, a wszystkie panny w mieście wzdychały z przejęcia i zazdrości.  

– Jeśli oznacza to, że przed moim weselem będzie musiało odbyć się kilka pogrzebów, to jestem gotowa na takie poświęcenie. – powiedziała przy obiedzie burmistrzowi, który przez moment miał małe wątpliwości. Kochał jednak swoją córkę i zawsze spełniał jej życzenia, nie chciał jej zawieść w tak życiowej kwestii.

Nazajutrz, na cztery strony rynku, wygłoszono obwieszczenie, że każdy śmiałek, który odważy się dosiąść konia i objechać całe miasto po murach miejskich i nie spadnie z nich do rzeki, dostąpi zaszczytu poślubienia burmistrzanki.

Wielu młodych mężczyzn, myśląc że to bajka, postradało rozum, a zaraz potem utonęło w rzece razem z wierzchowcami. Dopiero dwunasty wykazał się rozsądkiem i doświadczeniem, i bez niepotrzebnej brawury, powolutku, stępem, przejechał w dwie godziny całą trasę.

A kiedy zjechał z murów i stanął przed mało usatysfakcjonowaną burmistrzanką, która liczyła na większe widowisko lub dwunasty pogrzeb, rzekł do niej tak:

– Ślubu nie będzie, bo jestem żonaty i mam dzieci, a wyczynu dokonałem, bo ktoś musiał zakończyć to szaleństwo.

Tłum mieszkańców zaczął szeptać między sobą, że dwunasty dobrze gada. Burmistrzanka ze wstydu oblała się czerwienią i pobiegła zamknąć się w wieży ratusza, żeby przemyśleć swoje zachowanie.

Tymczasem jedenastu kawalerów w grobie się poprzewracało, że w tak bezmyślny sposób postąpili i stracili życie.

Ratusz, Starogard Gdański

„Legendy miejskie” to projekt, który początkowo miał jedynie ilustrować mało znane starogardzkie legendy, a zainteresowanych odsyłać do istniejących źródeł. Problem w tym, że źródła są liczne i trudno dostępne, a w dodatku opowiadają nasze legendy w dość skrótowy sposób. Mnie natomiast marzyły się takie z prawdziwego zdarzenia. Z emocjami, charakternymi postaciami i uniwersalnym przesłaniem. Do których każdy miałby łatwy dostęp. Dlatego powołując się na niezbywalne prawo wszystkich opowiadaczy świata, napisałam je na nowo i w każdej dodałam coś od siebie.

This image has an empty alt attribute; its file name is stopka.jpg

Autor: Martyna Pazera

Graficzka, plakacistka, trochę wolny ptak, a trochę mamarak. Mieszka w Starogardzie Gdańskim i tworzy we Wspólnej Pracowni. Lubi niczego nie marnować, dlatego wzięła się za opowiadanie zapomnianych legend i robienie papieru ze śmieci.