Ranny nosorożec (nie mylić z rannym ptaszkiem ani ze zranionym zwierzem) – ssak wstający skoro świt, obwieszczający swój stan całkowitego wybudzenia w sposób wybitnie inwazyjny z punktu widzenia reszty stada. Najczęściej poprzez głośny tupot bosych kończyn i przeszywający ryk z wyskokiem zakończony lądowaniem na gwałtownie przebudzonej, aczkolwiek jeszcze zagrzebanej w legowisku rodzicielce.
Budzę się w ten sposób od nie-pamiętam-kiedy. Czasem bardziej, czasem mniej gwałtownie, ale nie mogę narzekać. Po pierwsze: jeden nosorożec to nie stadko nosorożców, po drugie: z adrenaliną w żyłach miewam najlepsze pomysły na artystyczne doświadczenia.
Zanim przejdziemy do meritum, pragnę jeszcze dodać, że na szarym końcu tego wpisu czeka na Was karta z nosorożcem krok po kroku do pobrania, z której to dowiecie się, jak jegomościa – nosorożca narysować. A teraz do dzieła!
Malowanie świecą i farbą
Dzisiejsze zajęcia plastyczne zaliczam do jednych z najlepszych, w jakie kiedykolwiek zaangażowałam dziecię, oceniając po reakcji głównego zainteresowanego. Wierzę, że Waszym malcom też się spodoba.
Nasza wersja malowania świecą i farbą wymagała wyjścia na dwór, a musicie wiedzieć, że nic tak nie otrzeźwia człowieka, jak uprawianie sztuki z dwulatkiem w rześki wrześniowy poranek. Możecie też zrealizować wersję ugrzecznioną tej zabawy, w domowym zaciszu.
Potrzebujecie: dużego arkusza papieru, czarnej farby lub czarnego tuszu kreślarskiego, białej świecy, pędzla i rozpylacza (np. po płynie do mycia szyb albo do zraszania kwiatów).
Nam przydał się jeszcze sznur do bielizny i kilka spinaczy. I szczerze mówiąc sam tylko sznurek przysporzył już tylu atrakcji, że proszę siadać, mamo, nic nie robić i podziwiać.
Pamiętacie ze szkoły rysowania świecą?
Poziom trudności tej zabawy można w łatwy sposób dostosować do wieku dziecka. Młodsze będzie miało frajdę, czegokolwiek byście świecą nie narysowali, tylko dajcie mu potem do łapki rozpylacz z farbą. Natomiast ze starszym dzieckiem można pobawić się w ukryte wiadomości, rysowanie niewidzialnej mapy skarbów, przerobić alfabet, figury geometryczne, działania matematyczne i wiele innych. Przykładowo rodzic w tajemnicy kreśli świecą, a dziecko odkrywa wiadomość zamalowując kartkę farbą.
My, nastawieni na pierwotne przeżywanie, postanowiliśmy pobawić się w jaskiniowców. Dziecię skupiło się na technice niewidzialnego frotażu, odciskając świecą wszystkie chropowatości podłoża, a ja spreparowałam prehistoryczne malowidła ścienne.
Napełniłam rozpylacz wodą i rozpuściłam w niej czarną farbę (ostatecznie tusz kreślarski sprawdził się dużo lepiej). Następnie przyszło mi tylko podziwiać efekty, a zwłaszcza stopień ekscytacji i zaangażowania Dziecia – sygnalizowany niecichnącym „Łaaałł” i „Łoooł”.
Kiedy już dziecię zapryskało cały arkusz, a nie omieszkało zrobić tego z obydwu stron, dałam mu do łapki pędzel i paletkę z czarną farbą.
Dostrzegacie stado nosorożców i myśliwego z włócznią? Jak nie to spójrzcie raz jeszcze, bo widzicie ten obrazek po raz ostatni.
Zaraz po akcie stworzenia przyszła pora na akt zniszczenia.
To, że małe dziecko lubuje się w sianiu chaosu i zniszczenia nie jest niczym nadzwyczajnym. Powiem więcej. Dla takiego dwulatka to zupełnie naturalne i warto stworzyć sytuację, w której mu na to bezkarnie pozwolimy. Darcie papieru, cięcie go nożyczkami, burzenie babek z piasku lub budowli z klocków. Na pewnym etapie dorastania, żeby coś stworzyć (albo lepiej poznać) trzeba coś najpierw zniszczyć. Dorosłym też się to zdarza, a efekty takiego postępowania mogą być nader zaskakujące.
Wszystkie podarte kawałki powiesiliśmy na lince do suszenia i moim skromnym zdaniem dzieło w kawałkach pod względem graficznym wygląda po prostu genialnie. Już mam pomysł na to, jak dalej je przetworzyć. Szykuję dla Dziecia prezent-niespodziankę. Jak tylko skończę, na pewno się pochwalę! :)
Nosorożec krok po kroku do pobrania
który bez rogu wygląda jak hipopotam. Takie 2w1 ;)
Spodobał Ci się mój wpis? Twoja opinia jest dla mnie bardzo ważna!
Z miłą chęcią odpowiem na Twój komentarz, przywitam Cię na facebookowym fanpage’u, sprawdzę co słychać u Ciebie na Instagramie i odbędę z Tobą ciekawą rozmowę za pośrednictwem maila.
Wierzę, że kreatywne dusze się przyciągają, a Twoja nie trafiła tu przez przypadek!
Ściskam!
8 odpowiedzi na “Ranny nosorożec – ratuj się, kto może! Malowanie świecą i farbą”
Już od dawna chodziła za mną myśl, żeby dać córce świecę i farby. Teraz czuję się jeszcze bardziej zmotywowana do działania! Tym bardziej, że podczas niedawnych porządków natknęłam się w spiżarni na świece od chrztu moich córek – prawie nówki sztuki. To chyba nie będzie świętokradztwo, skoro przyświeca mi idea rozwijania talentów córek (zamiast zakopywania)? :)
Jeśli o mnie chodzi, masz moje błogosławieństwo ;) Działajcie, twórzcie, bo to dużo lepsza opcja niż polegiwanie i obrastanie w kurz :) Pozdrawiam cieplutko!
Nigdy bym nie pomyślała o świecy na takim formacie, ani na świeżym powietrzu!
A tu masz – zaskoczenie na całego! U Was z rozmachem! Z przytupem!
Ze śpiewem? Rano?
Witam w projekcie! :-)
Już czekam na Wasze kolejne kolory! :-)
Pozdrawiam :-)
Ze śpiewem i bieganiem po mokrej trawie w samych skarpetkach ;) Dziękuję, Bubo! Bardzo się cieszę, że dołączyłam do projektu i już kombinuję z kolejnym wpisem. Chyba znów „na czarno” będzie ;)
Super pomysł. Świeca i farby :) Z kredek świecowych i atramentu można zrobić zdrapywane obrazki – też super zabawa :)
O tak! Widziałam gdzieś te zdrapki – świetna sprawa. Dziękuję za przypomnienie. Bardzo mi miło, że zajrzałaś na mój blog :)
genialny pomysł! REWELACYJNA ZABAWA!
Przednia zabawa!