Kategorie
Legendy miejskie

Legenda o Reginie i Mikołaju Koperniku

Na starogardzkim rynku w kamienicy z numerem 38 mieszkała kiedyś Regina, siostrzenica toruńskiego astronoma Mikołaja Kopernika.

Jej dom był zawsze otwarty dla wuja Mikołaja, a ten chętnie i często korzystał z gościny, bo Regina miała serce miękkie jak królicza wełna, a do tego umysł rześki jak Wierzyca w styczniu.

Ta złota proporcja charakteru niezmiennie fascynowała Mikołaja. Regina jak nikt inny potrafiła wyciągnąć go z chaosu kosmicznych rozważań i czasem tylko jednym trafnym zdaniem nakierować obliczenia na właściwe tory.

Zwykle takie rzeczy działy się przy jej kuchennym stole, który był dla Reginy centrum dowodzenia. Z jednej strony wychodzącym na pokoje siódemki jej dzieci, z drugiej zaś na pełne podróżnych tyły domu, gdzie wspólnie z mężem Klemensem prowadziła zajazd.

W przerwach między lepieniem pierogów dla zgłodniałych gości, wiązaniem na kokardkę czternastu bucików, a zapisywaniem obliczeń w księgach rachunkowych, Regina lubiła patrzeć z okna kamienicy na starogardzki rynek, a potem pisać listy do wuja Mikołaja.

To z nich Mikołaj czerpał wiedzę o życiu prostych ludzi. Ciała niebieskie milczały ten temat, ale Mikołaj coraz lepiej rozumiał, dlaczego większość ludzi nie może poświęcić swego życia na patrzenie w niebo. Z tego powodu czasami odzywały się w nim wyrzuty sumienia, które za sprawą swej kochanej siostrzenicy potrafił przekuć w coś dobrego i pożytecznego.

Jak wtedy, kiedy poszedł do kowala Jana i zlecił wykonanie miedzianych wodociągów według własnego projektu. Regina opisała mu później dokładnie, jak zorganizowano wykopy i położono rury pod starogardzkim rynkiem.

Jej radość rozpisana w listach i opowieści, jak poprawiło się życie mieszkańców, pozwoliły pracować Mikołajowi w skupieniu przez długie miesiące. A później lata poprzeplatane odwiedzinami przy kuchennym stole w kamienicy z numerem 38.

W tym czasie majątek Reginy i Klemensa zdążył się pomnożyć, a pokoje dziecięce opustoszeć. Regina już nie musiała sama lepić pierogów, nie miała też komu wiązać bucików, ale nie zmieniła się przez te wszystkie lata nic a nic. Mikołaj, chcąc się upewnić co do szczęścia ukochanej siostrzenicy, postanowił ją o to zapytać. Na co Regina roześmiała się ciepło i odpowiedziała rześko:

– Och, Mikołaju! Założyłeś, że dzieci, ta kuchnia i zajazd na tyłach mego domu są centrum mojego wszechświata, a ja przez całe życie obracałam się wokół ich potrzeb i to dawało mi poczucie szczęście. Tymczasem jest zupełnie odwrotnie. To ja jestem centrum, a to wszystko napędzane jest siłą mojego wewnętrznego szczęścia. Dzieci zapowiedziały, że odwiedzą nas w niedzielę, możesz pomóc nalepić pierogów i zostać z nami na obiedzie.

Mikołaj rozpromienił się tak bardzo, że wstając od stołu, przewrócił taboret. Wyściskał Reginę i podziękował za zaproszenie i gościnę. Czuł, że jest blisko przełomowego odkrycia i jeszcze tego samego wieczoru wyjechał do Torunia, obserwować niebo i pracować w skupieniu.

Starogard Gdański, Rynek 38

„Legendy miejskie” to projekt, który początkowo miał jedynie ilustrować mało znane starogardzkie legendy, a zainteresowanych odsyłać do istniejących źródeł. Problem w tym, że źródła są liczne i trudno dostępne, a w dodatku opowiadają nasze legendy w dość skrótowy sposób. Mnie natomiast marzyły się takie z prawdziwego zdarzenia. Z emocjami, charakternymi postaciami i uniwersalnym przesłaniem. Do których każdy miałby łatwy dostęp. Dlatego powołując się na niezbywalne prawo wszystkich opowiadaczy świata, napisałam je na nowo i w każdej dodałam coś od siebie.

Autor: Martyna Pazera

Graficzka, plakacistka, trochę wolny ptak, a trochę mamarak. Mieszka w Starogardzie Gdańskim i tworzy we Wspólnej Pracowni. Lubi niczego nie marnować, dlatego wzięła się za opowiadanie zapomnianych legend i robienie papieru ze śmieci.