Kategorie
Prace plastyczne

Zabawy z rocznym dzieckiem. Daj sobie czasem wejść na głowę.

Pewnie myślisz, że zwariowałam? Możesz mieć racje. W końcu ktoś kto na co dzień pracuje z dzieckiem na kolanach, nie może pozostać przy całkiem zdrowych zmysłach. Szaleństwo to moja naturalna reakcja obronna, ale nawet ten mechanizm zawodzi, gdy po nieprzespanej nocy otwieram oko, a nad głową stoi mój mały oprawca. Jeszcze pół biedy jak nie trzyma nic w ręce, ale drugi rzut okiem i klocek przyklejony do policzka dobitnie dają mi znać na czym sama stoję, a dokładniej leżę. Kolorowa aureola z Duplo ułożona na poduszce, szydzi sobie bezwstydnie z mego umęczenia. W nadziei przecieram oczy, ale nic z tego. Perspektywa zabawy z rocznym dzieckiem nadal jawi mi się jak droga przez mękę.

Jeju, jaka ja jestem zmęczona! A może by tak wykpić się owocem zakazanym? Może dopołudnie przed telewizorem to jednak nie taka wielka zbrodnia? O nie, gadzino! Nawet mnie tak nie kuś! Jest sobota ­– przynajmniej dla mnie, bo w pracy freelancera sobota ma dziwny zwyczaj do wypadania w tygodniu –dzisiaj przecież miałam zrobić coś kreatywnego z dzieckiem. ­

No dobrze. Tylko co? Głowa, która zwykle cierpi na nadmiar pomysłów, nagle odmawia współpracy. Jak dryfujący rozbitek próbuję złowić choćby wątłą myśl, a czuję tylko, jak resztki woli przeciekają mi przez palce. Pogodzona z losem, spoglądam w te błękitne oczęta łaknące uwagi, wiedząc że ich bezdenna toń zaraz mnie pochłonie.

Litości – poddaję się! Nie mogę Cię pokonać, więc się do Ciebie przyłączę. Prowadź, dziecko! Pokaż mamie, co chcesz robić. Dziś godzę się na wszystko.

Zabawy z rocznym dzieckiem to jak woltyżerka z równoczesnym połykaniem ogni.

To pierwsza sensowna myśl jaka świta mi w głowie, gdy widzę że mój malec prowadzi mnie do kuchni. Prawie żałuję, no ale cóż – słowo się rzekło. W myślach oceniam swoje szanse na wyniesienie cało głowy z zabawy w asystentkę miotacza nożami. Szanse marne, w końcu mąż-ojciec pochodzi z Krakowa. W panice robię szybki rekonesans przyrządów nad blatem. Uff, całe szczęście! Nie ma niczego, co przypomina maczetę. ­Z koszmaru na jawie wybudza mnie miarowe ciąganie nogawki.

O co chodzi, kochanie? Słowo się rzekło – masz mamo za swoje. Patrzę z rezygnacją, jak dziecię zbójeckim sposobem zdziera ze mnie skarpetki. Masz rację. W końcu to te nieprzyzwoicie puszyste, w których kobieta może straszyć tylko po zachodzie słońca. Dalej obserwuję, jak młody bezskutecznie próbuje wciągnąć je na swoje małe pytki. Pomagam odruchowo, czując jak od własnych stóp bije sakramenckie acz ożywcze zimno. A może w tym szaleństwie jest metoda? Chwila zwątpienia, bo malec wskazuje szufladę z kłopotliwą zawartością. Szybka migawka z wiedzy bezużytecznej i widok moich obtarć na pięcie przypominają mi, że sól to bardzo skuteczne narzędzie tortur.

O matko! – nie wierzę w swoje szczęście – największe pudełko przykuwa uwagę małego odkrywcy. A w nim całkiem niegroźna jasiowa fasola! Zaraz, zaraz, fasola to wcale nie głupi pomysł. I czuję jak przejmujące zimno ożywia mój umysł na dobre.

Trzymaj, kochanie. Weźmiemy jeszcze słoik, puszkę i plastikowe pojemniczki… i jeszcze jedne skarpetki. Zaraz pokażesz mamie, jakie cuda można z tym wyczyniać. W końcu godzę się na wszystko, a poza tym jesteś dziś dużo bardziej kreatywny ode mnie ;) .

Mamo, jeśli nie masz pomysłu na kreatywne zabawy z rocznym dzieckiem, daj sobie czasem wejść na głowę. Jest tylko jeden warunek. Musisz zachować otwarty umysł lub dać sobie ściągnąć skarpetki ;)

zabawy z rocznym dzieckiem

zabawy z rocznym dzieckiem

zabawy z rocznym dzieckiem

zabawy z rocznym dzieckiem

zabawy z rocznym dzieckiem

Autor: Mamarak

Cześć! Jestem Martyna i bardzo bym chciała, żeby rodzice małych dzieci wiedzieli to samo, co ja. Każde dziecko jest artystą, a rozwijanie poprzez sztukę to dobry początek, żeby stać się człowiekiem sprawczym i samodzielnym.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *